Usłyszałem gwizdanie .
- Hej ! Tam są jakieś konie ! - Krzyknął któryś z dwunogów .
Dwunogi chcieli mnie uwięzić... Znowu...
Znowu założyli mi na szyję te sznury i musiałem iść z nimi...
Inni wzięli Rain . Rozdzielili mnie z Rain . Prowadzili mnie do jakiegoś pociągu . Zobaczyłem jak wprowadzają do innego wagonu Black'a .
Kiedy wszedłem do wagonu zobaczyłem kilka koni z indiańskiej wioski . Popatrzyły na mnie z nadzieją ale ja już nie miałem sił...
Przez chwilę myślałem że widzę swoją matkę .
Posmutniałem jeszcze bardziej... Po kilku godzinach otworzyły się drzwi i wyprowadzili mnie na zewnątrz .
Nie wiedziałem dlaczego mnie tu przywieźli ale wiedziałem że muszę stąd uciec . Po kilku minutach zobaczyłem Rain i Blacka . Byli przykuci łańcuchami . Chwile później i mnie skuli w łańcuchy . Końce łańcuchów przyczepili do lokomotywy .
Ciągneliśmy lokomotywę już od godziny . Black był coraz słabszy . W końcu opadł z sił .
Upadł . Rain pomogła mu wstać ale on znów upadł . Dwunogi odczepili go od łańcuchów . Przeciągneli na bok i zostawili . Kiedy umarł Rain rozpaczliwie zarżała . I wtedy już nie mogłem wytrzymać . Straciłem dwóch przyjaciół - Wilda i Blacka , byłem daleko od stada i matki i jeszcze byłem przyczepiony do łańcuchów !
Stanąłem dęba . Zacząłem uderzać jak najmocniej kopytami o łańcuchy aż w końcu się uwolniłem...
Pobiegłem w kierunku lokomotywy .