którą pamiętam do dziś .
Kiedy pierwszy raz , chwiejnym krokiem podszedłem do niej zobaczyłem w jej oczach szczęście .
Aż w końcu dorosłem :
Byłem przywódcą stada . Musiałem je chronić . Pokonałem pumę w obronie źrebaka .
Pewnej nocy przechadzałem się pośród stada . Zobaczyłem coś zupełnie nowego , coś co całkowicie
i na zawsze
miało zmienić moje życie....
- Muszę to sprawdzić . - Powiedziałem do Soul .
- Nie... Spirit nie możesz ! - Krzyknęła .
- Mogę... - Powiedziałem .
Zarżałem i ruszyłem w drogę . Biegłem długo... Bardzo długo ale w końcu dotarłem do źródła światła .
Zobaczyłem coś płonącego , gorącego i czerwonego .
To było ognisko .Obok niego leżało kilku dwunogich .
Potem zobaczyłem kilka koni .
Nie mogły się
uwolnić ! Były przywiązane do jakiegoś słupa . Zarżałem . Obudziło to tych dwunogich . Kiedy mnie zobaczyli wskoczyli na konie i zaczęli mnie gonić ! Pobiegłem w kierunku stada .
Soul mnie zobaczyła . Przeraziła się . Kazałem jej uciekać . Popędziłem w kierunku skał . Już miałem im uciec
gdy nagle jakiś sznur owinął się na mojej szyi !
Sciąngął mnie z z półki skalnej i zrzucił na ziemie .
Byłem uwiązany . Kazali mi wstać . Zobaczyłem moją matkę .
Chciała do mnie podejść ale powiedziałem po prostu " nie " .
Bałem się , nie wiedziałem co mnie czeka ale przynajmniej moja matka i moje stado byli
bezpieczni .
" Jedno wiem , nie poddam się..." . Ciągle powtarzałem te słowa dla otuchy .
Prowadzili mnie tak przez lasy , łąki , doliny i pustynie ale ja ciągle to powtarzałem , " Nie poddam się " Ja to wiedziałem . Wiedziałem że będę walczył choćby nie wiem co . Doprowadzili mnie do
jakiegoś wielkiego budynku .
Miał tylko jedno , ogromne wejście . Drzwi się otworzyły . Z trudem wprowadzili mnie do budynku .
To co tam zobaczyłem zupełnie mnie zaszokowało . Ten widok wstrząsnął mną .
Byłem wolnym mustangiem więc nie mogłem pojąć dlaczego konie idą równo , z dwunogami na grzbietach . Jeden z nich przystanął i popatrzył się w moją stronę . Dwunóg jak najmocniej uderzył
go batem jednak on nie uległ - walczył dalej . Wierzgnął i stanął dęba . Dwunóg zszedł mu
z grzbietu i poprowadził do stajni . Usłyszałem huk . I rozpaczliwe rżenie konia . Po tym rżeniu
Nie wiedziałem co to jest . Co trzyma w ręku ten dwunóg . Jednak kiedyś się o tym dowiedziałem .
- Jakiś problem panowie ? - Zapytał pułkownik .
- Mamy tu takiego narwańca ! - Krzyknął jeden z tych dwunogich .
- Armia ujarzmiła już wiele dzikich koni... Ten nie będzie wyjątkiem . - Powiedział pułkownik .
Włożył mi coś co nazywali palcatem pod pysk .
Przegryzłem go na pół .
Pamiętam dzień , kiedy po raz pierwszy zobaczyłem grzechotnika . Pułkownik nie przypominał
grzechotnika ale czułem że w pewnym sensie to wąż....
- Zrobić mi z niego wierzchowca ! - Krzyknął pułkownik .
C.D.N....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz